piątek, 25 września 2015

Pies ogrodnika

Taki show mrożący krew w żyłach, sfotografował mój mąż. Było to już jakiś czas temu, u nas na patio.

Żona, czyli ja i syn, czyli młody akurat byliśmy poza domem.  Dzień pogodny, od paru dni nie padało więc postanowił pomalować deski, zakonserwować raczej. Okazało się jednak, że nie będzie to łatwe, ponieważ nie wszyscy są już po śniadaniu i drugiej kawce. Na pierwszą kawę mówię - kawa, a na drugą - kawka. Czemu?
Oto pończosznik prążkowany (Thamnophis sirtalis) jest w trakcie  jedzenia no chyba ropuchy!
Mąż nie mógł czekać, więc pogonił pończosznika, a ten palant uciekł zostawiając śniadanie, martwe śniadanie na deskach do pomalowania, zakonserwowania raczej.

Co zrobił mąż ze śniadaniem pończosznika? Nie, nie zjadł mu.
Zapakował i wyrzucił do śmietnika!
Pytałam się już po fakcie, czemu nie położył śniadania na trawie, na później dla pończosznika albo przynajmniej nasz jamnik (który żył jeszcze wtedy) by sie wytarzał w padlince (psy lubią takie rozrywki). Odpowiedział, że no co tak miało leżeć, na słońcu. No racja niby.



Fotka - Tymczasem u nas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz