piątek, 27 listopada 2015

Alaska, moje marzenie!

Moim marzeniem od dziecka była Alaska. Zobaczyć Alaske.

Cieżkie czasy, paszportu prawie nikt nie ma. Trzeba złożyć podanie do biura i czekać, może dadzą. Komuna za oknem, w domu, w urzędach, no wszędzie! Ocet na półkach i kartki na jedzenie, buty, alkohol itd. A ja marze, żeby zobaczyć Alaske.
Mam pare lat, w domu imprezka jakaś, towarzystwo wesołe (Nebraska) i wtedy nagle woła mnie starszyzna. Nie żebym powiedziała wierszyk czy Broń Boże zaśpiewała (córcia, weź może kredki i porysuj, nie śpiewaj już, nie dziecko - tak mówili) ale, żebym powiedziała o czym marze.
No więc ja, jak najbardziej proszę : ja chcę jechać na Alaske!

Wtedy część biła brawo (tych najbardziej szanowałam), część pokladała się ze śmiechu (ja wam jeszcze pokaże mówiłam im w myślach), a część od razu z pytaniem no i co ja tam będę robiła. No co, no co? Nic! Jak to na Alasce.

Mijały lata, zaczęło do mnie docierać, że faktycznie ci co się śmiali to nie ze mnie tylko z systemu, który nas dopadł i nie pozwolał na realizacje miedzy innymi takich marzeń jak wyjazd za granice naszego Polanda.
Rodzice to zaczęli nawet myśleć, że ja już sobie odpusciłam tą Alaske.
Jednak jak w telewizji pojawił się serial pod tytułem "Przystanek Alaska" i ja zasiadałam w skupieniu i czekałam na każdy odcinek, to oznaczało, że się nie poddałam.

Co było dalej z moim marzeniem, to w następnym wpisie.

środa, 11 listopada 2015

Czy ja się dobrze czuje?

Mąż się mnie spytał czy ja się dobrze czuje? 

No tak, chyba tak.
Pare sekund przed tym pytaniem poprosiłam go, że jakby spotkał w domu biedronkę, to żeby jej nie wystawiał na zewnątrz (listopad!!!), ani co gorsza nie zabijał, bo ona u nas mieszka i stołuje się w kuchni!
Pytam się więc, czemu zainteresowało go nagle moje samopoczucie. Dowiedziałam się, że to, że mieszkamy pod jednym dachem z biedronką to go nie zdziwiło wcale. Jednak to, że owa się stołuje, to trochę.

Chyba słowo stołuje go tak zdziwiło więc postanowiłam mu udowodnić, że naprawdę coś jest na rzeczy. Kiedy biedronka zjawiła się dnia następnego przy kropelce miodu i wody, zrobiłam jej fotkę. Pokazałam mężowi, żeby udowodnic, że ona naprawde je. Pokiwał głową i nic nie powiedział.

No jak nie toperz, to ja nie wiem!


Fotka stołującej się biedronki.