środa, 29 czerwca 2016

Jacek Gaworski


Jacek Gaworski

Nie znam Go osobiście, ale od czasu, kiedy całkiem przypadkowo dotarłam do Jego strony jacekgaworski.pl, staram się być na bieżąco.
Nie chcę tu opisywać pana Jacka, jego życiorysu. To można znaleźć na jego stronie. Chcę napisać, jak Wielki jest to facet! Życie różne nam daje wyzwania, ale najtrudniejsze są te, które nas kładą na łopatki.
Jacek Gaworski, szermierz, mistrz, kadrowicz, mąż i ojciec szedł do przodu, można powiedzieć, że i w górę równocześnie. Dopadła go jednak choroba, a nawet dwie. Nie poddał się, nie zrezygnował. Walczy dalej. Walczy na zawodach, reprezentując Polskę (wywalczył Rio), ma talent i siłe walki. Brawo Mistrzu.

Jednak, to nie koniec. Jego najważniejszą walką jest zmaganie się z chorobą, kosztami leczenia, skutkami chemii. Nie powala Go to. Walczy. Uśmiecha się ...
Mówi : Żyję, bo walczę!

Jak często w życiu zbyt szybko się poddajemy. Rozkłada nas na łopatki mała porażka, hormony, lekka kontuzja. Bierzmy przykład z Jacka!
Jesteś Wielki!


Zapraszam do polubienia strony Jacka Gaworskiego :
https://www.facebook.com/jacek.gaworski
https://vimeo.com/172140148


Dziękuje Panie Jacku!




wtorek, 28 czerwca 2016

Ogłoszenie

Uwaga, uwaga!

Od jakiegoś czasu jestem również na facebook-u. Stało się, system mnie powoli pochłania. Podobno, Ci co czytają mojego bloga szybciej się dowiedzą o nowym wpisie, o ewentualnych zmianach i innych wydarzeniach typu zakupy w spożywczym i co miałam wczoraj na talerzu.
Maszyna.
Bilokacja.
Orwell.
Potrzeba rynku.
Naczynia połączone.

To mi przychodzi do głowy.
Muszę się zorientować tylko ile może kosztować ewentualny Mareckaexit.

Jednak, zapraszam  wszystkich do polubienia mojej strony. Nawet tych, co nie lubią, to mogą polubić. Można się wypisać w komentarzach. Nawet nie na temat. Jeden czy jedna taka, to napisała, że też się bała dentysty. A ja nic takiego nie napisałam. No cóż, taką miał, miała potrzebę. I ja to rozumiem, bo sama zaczęłam pisać mojego bloga, bo miałam właśnie potrzebę pisania.
Możemy się łączyć teraz.

Pozdrawiam. Marecka ;)



Fot : Marecka. Światelko na moście. Most łączy ...



poniedziałek, 27 czerwca 2016

Paszport

Czy będą zmiany w przepisach mówiących o poruszaniu się po Europie? Brexit, migranci - to są najnowsze osiągnięcia na starym kontynencie. A miało być tak pięknie ...

W tym roku również wybieram się na urlop do kraju, z którego może zrobimy parodniowy wypad za granicę, której oficjalnie w krajach Unii nie ma, ale kontrole wróciły. Jak sie ma dwa paszporty, to trzeba wiedzieć, który i gdzie lepiej pokazać dla ułatwienia odprawy.

Zamiast ułatwiać sobie podróż, niestety komplikacje wracają. Jak sie zapłaciło niemałe pieniążki za wakacje, to już człowiek chciałby być pewny czy go do danego kraju wpuszczą i z jakimi dokumentami podróży.

Takie problemy mieli również Polacy żyjący pod zaborami. Paszporty, w zaborze prsukim na przykład były potrzebne na wyjazd do ziem polskich pod zaborami rosyjskim, austriackim oraz do krajów obcych. I tak, Henryk Sienkiewicz, piszacy w Gazecie Polskiej, warszawskiej pod pseudonimem Litwos widział paszport wydany pod koniec wieku dziewiętnastego przez wójta z takim o to wpisem :

Nasza Jaśnie Pani chce jechać do Warszawy - co jej ta przeszkadzać - niech se ta jedzie. Franciszek Burok.

I to ja rozumiem! Stawiam się w najbliższym urzędzie dzielnicowym, wymieniam kraje, które mam zamiar odwiedzić i dostaje wpis w paszporcie :
"co jej ta przeszkadzać - niech se ta jedzie".

I jade!


Fot : Marecka. Gdzieś tam w świecie.

Fot : Marecka. Gdzieś tam nad ziemią.

Fot : Marecka. Chyba w Montrealu.



wtorek, 21 czerwca 2016

Relaks à la wiewiórka

Kto czyta mojego bloga, to zna Grażyne.

Otóż to zwierzątko ma całkiem dobre podejście do nas.
Zdobyliśmy jej zaufanie na tyle, że nawet na popołudniową drzemke wpada do naszego ogródka. Napije się wody z miski specjalnie wystawianej latem dla wszelkiej potrzebującej zwierzyny i kładzie sie wyluzowana na ławce. Traktuje nas jak swoich dobrych znajomych i ostatnio zaczęła nam pokazywać jak należy odpoczywać. Skubana wyczuła, że do urlopu jeszcze troszke czasu, a my ostatkiem sił się poruszamy.
Otóż, należy mieć wygodne i spokojne miejsce najlepiej na swieżym powietrzu oraz umieć się wyluzować. Rozprostować łapy, czy co tam kto posiada i mieć wszystko w przysłowiowej du ... No właśnie i to jest najtrudniejsze! Jak tu mieć wszystko w du ...? Dom do ogarnięcia z pyłków, stos prania no i pogotować trzeba trochę. Myślę jednak, że natura dobrze nam radzi i trzeba się w nią wsłuchać ... Przecież taka Grażyna też ma na pewno rodzinę i sporo do zrobienia, a jednak potrafi znaleźć chwilkę na odpoczynek! Odpoczynek zdala od zgiełku, kwilenia swoich najbliższych, garów, prania itp.
Dlatego proszę Państwa, zbliża się czas urlopów, czyli wypoczynku i radzę tak jak natura nie planować odgruzowywania domu, tylko totalny relaks. Jak się pada ze zmęczenia, to znaczy, że czas najwyższy na odpoczynek.



Fot : Marecka. Relaks pod klonami.

Fot : Marecka. Też pod klonami, ale na drugim boczku.



piątek, 10 czerwca 2016

Główny podejrzany

Mama kupiła mi nasiona kwiatków, a konkrtenie to groszek pachnący chciałam mieć w swoim ogródku i maciejke. Nasiona kupione i przywiezione przez granice, a raczej przemycone czy nieświadomie dostarczone na miejsce, czyli nasz ogródek. Do Kanady nie można przywozić nasion, jedzenia, broni itd.

Wszystko to, w letnie dni miało pachnąć mi ... Chciałoby się zaśpiewać. Jednak nie, nie wszystko. Groszek pachnący już, już wychodził i nagle znikł. Zimno nie było. Pytałam moich facetów i nikt nic nie wyrywał w ostatnich dniach. Mąż na pewno kosił tylko trawę, a młody używał owszem kija hokejowego, ale tylko do popychania krążka i to na ulicy, nie w ogródku mamusiu!

Maciejka zasiana w skrzynce postawionej na patio rośnie, a groszek z ogródka wyparował. Minęło parę dni i zapomniałam o katakliźmie, który niechybnie pochłonął mój groszek pachnący. Aż tu któregoś wieczoru, siedząc sobie na powietrzu co widzę? Świstak, naprędce nazwany Szymonem (chociaż dziecko upiera się przy Milku, czyli Milek, co to zawija czekoladę gdzieś w Alpach w papierki) nerwowo rozgląda się w miejscu, gdzie było jedzenie, czyli mój groszek i już go nie ma! Zerka na mnie i zdziwiony zdaje się pyta :

- Nie dosiała?
- A takie dobre!
- Dosiej!
- Warto, naprawde pycha.

Oczywiście nie jestem pewna czy dokładnie tak mówił, bo czytałam z jego ruchów i spojrzeń w moim kierunku, a jednak jakieś cztery metry nas dzieliły. Porozglądał się, popodgryzał inne takie, posiedział i poszedł.
Ludzie co ja się na podejrzewałam. Oberwało się i Tuskowi, i Kaczyńskiemu, nawet Kukiz z Petru byli podejrzani. A tu mały, skromny świstaczek można powiedzieć najprawdopodobniej jest sprawcą! Na dowód załączam pare fotek, czyli dowód w sprawie.


Fot : Marecka. Nie dosiała?

Fot : Marecka. Świstak w resaturacji.

Fot :  Marecka. No nie dosiała.