środa, 24 sierpnia 2016

Słoik, dziki i koniec urlopu

Tak, skończył mi się urlop.
Gdzie byłam i co widziałam napiszę później, bo ...
Muszę zrobić porządek z fotkami z wakacji. Zdjęcia robiłam ja, moja szwagierka, brat i moja mama. To już są cztery źródła. Do tego ja, robiłam fotki :
- aparatem
- telefonem
- ajpadem.
Proszę Państwa, każde z tych urządzeń posiada inny kabelek i inne oprogramowanie, aplikacje, kartę i już sama nie wiem co jeszcze. Miało być łatwiej z tą nowoczesną techniką ale ja poległam. Moja wina, trzeba było zdecydować się na jedno. Teraz potrzebuję czasu, miejsca, spokoju i wszystkich tych kabelków i czytników kart. Najbiższy długi łykend mamy na początku września i chyba to będzie moment, żeby się tym zająć.

Póki co wklejam fotkę słoika. To nie jest zwykły tam słoik. Ten jest z kupionymi ogórkami, ale własnym koprem, czosnkiem i liśćmi dębu. Po urlopie czas na pracę zawodową ale i tą domową. Nie wiem czy ostatnie komunikaty Niemców mnie natchnęły i zaczęłam robić zapasy czy wiewiórki oblagające nasz dąb. Skubane jedzą na bieżąco żołędzie a część zakopują. Mąż się denerwuje, że trawnik niszczą przy okazji. Tłumaczę mu, żę przy okazji to one napowietrzają nam ten trawnik, a zresztą co by zrobił jakby w Kanadzie żyły dziki? Nie wiem czy go to "oddenerwowało" ale mam nadzieję, że przemyśli pożyteczną pracę wiewiórek.



Fot : Marecka. Słoik.