piątek, 9 lutego 2018

Pączki, mantra i Karaiby

Wczoraj był tłusty czwartek. Udało się i były w domu pączki. To zasługa moich facetów, którzy wybrali się spory kawałek drogi do polskiego sklepu i przywieźli pyszne słodkie, tłuściutkie pączusie. Zjadłam, zjadłam, no tego, zjadłam dwa. Tak, wiem nic się teoretycznie nie stało. Poczułam się jednak winna, że uległam pokusie, mimo że obiecałam sobie jeść zdecydowanie mniej słodyczy przez zimę. Ale one tak na mnie patrzyły z tego pudełka, jak to mówi pani Agnieszka z kabaretu Jurki.

Mantra, moja mantra mnie uratowała, ale od początku. Od paru dni mam swoje słowo, które powtarzając staje się moją mantrą. Zapragnęłam mieć swoją prywatną po rozmowie z bardzo ciekawą osobą, której mantra ratuje system nerwowy, średnio raz dziennie. Powiedziano mi, że : "powtarzanie jej ma pomóc w opanowaniu umysłu, uspokojeniu i oczyszczeniu go ze splamień". I to ma sens. Potrzebowałam wymyśleć swoją.
To miało być słowo, które daje mi uśmiech na twarzy, przypomina coś miłego, coś, co sprawia, że czuje się szczęśliwa.

I tak wymyśliłam sobie słowo Kuba. Miejsce na Ziemi, w którym czułam się jak w raju (chodzi mi o plaże). Jednak powtarzając Kuba, Kuba, Kuba, pojawiał mi się Kuba z Rozlewiska (Antek Królikowski). Nie, nie mam nic przeciwko temu aktorowi, ale nie o taki efekt mi chodziło. I wtedy wymyśliłam sobie te Karaiby. I to jest to!

Wracając do pączków. Splamiłam swoje dobre samopoczucie zjedzeniem dużej ilości słodyczy. Wtedy przypomniało mi się, że mantra, moja prywatna może mi pomóc strawić pączusie i uspokoić umysł. Po paru minutach powtarzania mojej mantry, nie tylko uśmiech mi się pojawił na twarzy ale też tak się dobrze poczułam, że zjadłam trzeciego pączka!



Fot : Marecka. Tłusty czwartek, pączki muszą być.

Fot : Marecka. Ciepło, kolorowo, egzotycznie, spokojnie.

Fot : Marecka. Kolory Karaibów.

Fot : Marecka. Raj na Ziemi? Dla mnie tam!